Tomasz Włodarczyk Tomasz Włodarczyk
274
BLOG

Dobra zmiana i co dalej?

Tomasz Włodarczyk Tomasz Włodarczyk PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

PiS rozmontowuje krok po kroku przeszkody, które utrudniają przejęcie władzy większej niż wynikałoby to z woli suwerena. Nie oznacza to bynajmniej, że politycy tej partii nie liczą się z interesem i potrzebami zwykłych obywateli. Przeciwnie - chociażby program 500+ i nadchodzący program Mieszkanie+ są odpowiedzią na żywotne potrzeby młodego pokolenia, pomijanego przez poprzednie rządy i niemal wypychanego na emigrację. Trzeba jednak pamiętać, że przeciętny przedstawiciel suwerena, pracując w pocie czoła za skromną pensję i pochłonięty trudem wychowywania potomstwa, nie ma czasu analizować wydarzeń politycznych. Dlatego pewne decyzje suwerena trzeba podjąć za niego. PiS jest jak dobry sąsiad, który zajmie się mieszkaniem, podczas naszej nieobecności. Podleje kwiatki, wytrze kurz z telewizora, nakarmi rybki, wytrzepie dywan, uzupełni biblioteczkę, przemebluje pokój, wymieni zamki, a za znalezione pod łóżkiem pieniądze kupi wygodny, skórzany fotel w sklepie szwagra, aby uprzyjemnić sobie nieco trud czuwania nad bezpieczeństwem naszego mieszkania. PiS zdobywszy głosy niecałych 6 milionów obywateli uznało, że jest emanacją głosu ludu. Oczywiście prostemu ludowi trzeba wytłumaczyć, co jest dla niego dobre, a co złe. Właśnie na tym polega rola elit. Temu służy m. in. państwowa telewizja, która w prosty, nie pozbawiony nutki humoru sposób, tłumaczy nam co dzień, dlaczego rząd działa tak, a nie inaczej i jakie interesy stoją za tymi, którzy się temu sprzeciwiają. Oczywiście są też tacy, którzy sprzeciwiają się rządowi bezinteresownie, ale na tych to nawet szkoda słów - po prostu zrównoważeni. To tak jakby milioner podszedł do przypadkowej osoby na ulicy i zaproponował jej walizkę pieniędzy. Prosty test zdrowia psychicznego, który władza serwuje nam każdego dnia.


Duża władza w rękach silnej partii to gwarant porządku w kraju. Biorąc pod uwagę bałagan, który pozostawiły rządy PO-PSL i korupcję wielu poprzednich układów rządzących, nie powinna dziwić społeczne akceptacja lub przynajmniej obojętność wobec zdecydowanych zmian. Nie podejrzewam premier Beaty Szydło, prezydenta Andrzeja Dudę, wicepremiera Jarosława Gowina i wielu innych osób z obozu rządzącego o zapędy dyktatorskie i chęć przeistoczenia Polski w kraj autokratyczny. Po prostu łatwiej jest rządzić bez tych wszystkich trybunałów, nieprzychylnych dziennikarzy panoszących się w Sejmie, kretów powsadzanych na państwowe stanowiska przez poprzednią ekipę itp. A że do zrobienia jest dużo, bardzo dużo, więcej niż jest w stanie zobaczyć i pojąć przeciętny obywatel, to i środki powinny być niestandardowe. Do pewnego stopnia zgadzam się z takim postawieniem sprawy - choć może mam inne zdanie na temat granicy, której nie powinno się przekraczać, a którą PiS zdaje się coraz bardziej przesuwać. Bo że taka granica istnieje, nie mam wątpliwości - nie dochodzi przecież do aresztowań nieprzyjaznych dziennikarzy, działaczy KOD-u lub polityków opozycji, prawa człowieka są niezagrożone, Polska funkcjonuje w ramach struktur europejskich, wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, a przynajmniej nie bardziej zróżnicowani niż dotychczas, mamy wolność słowa, stowarzyszeń i działalności politycznej. Ale czy zdobycze demokracji są całkowicie bezpieczne? Co jeśli za jakiś czas do władzy w Prawie i Sprawiedliwości dojdzie karierowicz, który partyjną maszynkę wykorzysta do zmiany ustroju państwa, w sposób, który bynajmniej nie będzie służył większości obywateli? Obserwując proces rozmontowywania „bezpieczników” mający położyć kres układom żerującym na nielegalnych przyłączach, warto zastanowić się, czy przypadkiem nie grozi nam blackout.



Lubię poniedziałki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka