Tomasz Włodarczyk Tomasz Włodarczyk
223
BLOG

Prezes PiS powinien być wybierany w wyborach powszechnych

Tomasz Włodarczyk Tomasz Włodarczyk PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Ośmielony sukcesami gospodarczymi obóz rządzący (nawet jeśli nie wynikają one z jego interwencji) postanowił pójść o krok dalej w zmianach ustrojowych naszego kraju. Konsekwentnie koncentruje władzę neutralizując ośrodki decyzyjne mogące stawiać opór. Wszystko to, jak mówią oficjalne zapewnienia, w imię przywracania ładu po nieudanych rządach poprzedników. Władza testowała dotychczas przyzwolenie ze strony społeczeństwa licząc na jego bierność wobec działań dalece przekraczających mandat uzyskany w wyniku demokratycznych wyborów. Czas do ataku wydaje się dobry - okres wakacyjny sprzyja rozleniwieniu obywateli, którzy powinni zresztą skupić się na konsumowaniu programu 500+. Ci, którzy się nie załapali i z nudów interesują się polityką mogą skorzystać z programów informacyjno-edukacyjnych TVP, dzięki którym w końcu wiadomo, kto służy dla dobra kraju, a kto reprezentuje wyłącznie egoistyczne interesy. Ponadto sukces wcześniejszego przejęcia Trybunału Konstytucyjnego i utrata znaczenia przez Komitet Obrony Demokracji mogły dodatkowo zachęcić do działania. Jeszcze na wszelki wypadek wypuszczono nieudolną flarę w postaci podatku paliwowego, która miała odciągnąć uwagę od atomowego tąpnięcia w wymiarze sprawiedliwości. Coś jednak poszło nie tak. Społeczeństwo nie jest jednak chyba tak obojętne, jak chcieliby tego politycy Prawa i Sprawiedliwości. Większość z nich, wychowana jeszcze w czasach PRL-u, przywykła jest do myśli, że państwo to w zasadzie własność aktualnie sprawujących władzę. A zatem władza może dość dowolnie zarządzać instytucjami publicznymi, pod warunkiem nie nie godzi to jawnie w interes większości społeczeństwa (ludu pracującego). Tak się jednak zdarzyło, że w ciągu 30 lat wolnej Polski wyrosły pokolenia obywateli identyfikujących swoje poczucie zbiorowości z państwem, w którym żyją. W przeciwieństwie do dysydentów z czasów komunizmu nie muszą oni definiować swojej tożsamości w opozycji do państwa i jego ustroju. Co więcej, czują się oni jego współorganizatorami i współuczestnikami. Płonne są zatem nadzieje rządzących polityków, że wystarczy napełnić brzuchy obywatelom, aby przestali się interesować polityką. Tak lekceważące podejście do społeczeństwa musi skończyć się co najmniej porażką wyborczą.

Z tego, co się orientuję, Prawo i Sprawiedliwość nie miało w swoim programie wyborczym wymiany sędziów Sądu Najwyższego. Jego wyborcy nie zagłosowali zatem za zaproponowanymi właśnie zmianami w wymiarze sprawiedliwości. Gdyby partii rządzącej zależało przede wszystkim na sprawnych i sprawiedliwych sądach to projekty stosownych ustaw nie byłyby przepychane w pośpiechu i w nocy, lecz przeprowadzone byłyby normalne konsultacje społeczne. Polska nie jest republiką bananową - dorobiliśmy się jako społeczeństwo ekspertów, którzy swoją fachową wiedzą mogliby wskazać, w jaki sposób naprawić to, co działa nie tak. Przede wszystkim należy dokonać rzetelnej diagnozy obecnego stanu - a nie opierać się na incydentalnych przypadkach kradzieży batoników, czy niesprawiedliwych wyroków w głośnych sprawach. Przykre doświadczenia z wymiarem sprawiedliwości grupy wpływowych osób to jeszcze nie powód podburzania ustroju państwa.

Prawo i Sprawiedliwość powołuje się nieustannie na demokratyczny mandat, który uzyskało w wyborach i który uprawnia do przeprowadzenia daleko idących zmian. Według oficjalnych zapewnień wszystko to oczywiście dla dobra Polaków, którzy zasługują na to by żyć w bogatym i sprawiedliwym państwie. Ładnie to brzmi, tyle tylko, że rządzący politycy idą o krok dalej i uzurpują sobie prawo do decydowania o tym, co jest dobre dla prawdziwych Polaków. I wiedzą, że obecny ustrój, wzorowany na wypracowanych w zachodniej cywilizacji tradycji wolności jednostki i równowagi władz, nie jest dobry dla Polaków. Jednocześnie, pomimo przesiedzenia ośmiu lat w opozycji, nie zdążyli wypracować rozsądnej alternatywy będącej wyzwaniem dla obecnego ustroju. Wszytko na razie zasadza się na prostym kumulowaniu władzy w rękach kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Mało to oryginalny pomysł, poza tym ten schemat władzy na ogół się nie sprawdzał. Jeśli jednak politycy PiS chcą podporządkować sobie Sąd Najwyższy w imię kontroli społecznej nad wymiarem sprawiedliwości to logiczną konsekwencją tak rozumianej demokratyzacji życia publicznego powinna być zasada, że stanowisko prezesa PiS jest obsadzane w wyniku wyborów powszechnych. 

Lubię poniedziałki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka